Sunday, April 20, 2008

Ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź został nowym metropolitą gdańskim. Dotychczasowy biskup warszawsko-praski zastąpi na stolicy biskupiej w Gdańsku


Ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź został nowym metropolitą gdańskim. Dotychczasowy biskup warszawsko-praski zastąpi na stolicy biskupiej w Gdańsku ks. abp. Tadeusza Gocłowskiego, który przechodzi na emeryturę. Decyzję Ojca Świętego ogłosiła wczoraj w południe Nuncjatura Apostolska w Warszawie.

- Przyjmuję tę decyzję w duchu posłuszeństwa. O tę diecezję i o tę decyzję nie zabiegałem, wprost przeciwnie - powiedział ks. abp Sławoj Leszek Głódź podczas wczorajszej konferencji prasowej zwołanej tuż po oficjalnym ogłoszeniu nominacji. Nowy metropolita gdański przyznał, że "swoją pracę, swoją przyszłość, swoją posługę" wiązał z diecezją warszawsko-praską, którą pokochał i z którą czuł się coraz bardziej związany. Ksiądz arcybiskup Głódź przypomniał, że podczas swojego ingresu ponad trzy lata temu zapowiedział, iż diecezja zyskała biskupa na 15 lat. - Przepraszam, że nie dotrzymałem słowa - zażartował. - Teraz pragnę kontynuować dzieło rozpoczęte i prowadzone od ponad 20 lat przez arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego - dodał nowy metropolita gdański.
Wykorzystując obecność dziennikarzy, poprzez nich ks. abp Sławoj Leszek Głódź zwrócił się do swoich nowych diecezjan. - Idę do was z sercem gotowym i ofiarnym na wypełnienie biskupich zadań, które powierzył mi Papież Benedykt XVI. I wierzę, że przyjmiecie mnie z miłością i ufnością, bo przecież mamy razem iść i się modlić. Włączam was od dziś w moje modlitwy i proszę, byście mnie włączyli w wasze - powiedział nowy metropolita gdański.
- Ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź posiada bardzo wiele wspaniałych kwalifikacji. Przy okazji tej nominacji na metropolitę gdańskiego należy przypomnieć o jego wielkim zaangażowaniu w sprawy rodzącej się i działającej w Białymstoku "Solidarności", przed stanem wojennym, podczas niego i po nim. Teraz będzie pełnił posługę w Gdańsku - stolicy "Solidarności" - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" o nowym metropolicie gdańskim ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz z Drohiczyna.
Nowy metropolita gdański podkreśla, że każdy biskup wnosi rys własnej osobowości i formacji do wspólnej drogi apostolskiej posługi. - Rozumiem specyfikę archidiecezji gdańskiej, ziemi o złożonej historii i tradycji narodów, kultur i języków. Myślę, że ją rozpoznam, przychodzę bowiem z podobnej ziemi, która mnie ukształtowała - z archidiecezji wileńskiej, która, podobnie jak gdańska, jest ziemią wspólnoty i jedności różnych kultur i narodów - stwierdził.
Sebastian Karczewski

Wszystko zawierzamy Bogu - komentarz ks. bp. Antoniego Pacyfika Dydycza - Wiara Ojców.

Walczę dla Chrystusa - biografia nowego metropolity gdańskiego - Wiara Ojców.

MAREK GRECHUTA - Dni ktorych nie znamy

MAREK GRECHUTA - Dni ktorych nie znamy

Saturday, April 19, 2008

"Głos Polski" pos. Antoni Macierewicz

"Głos Polski" Nocna Zmiana Macierewicz Walesa

"Głos Polski" pos. Antoni Macierewicz "Głos Polski"pos. Antoni Macierewicz (2008-04-17)Felietonsłuchajzapisz

Nocna Zmiana Macierewicz Walesa

Żydzi i rewolucja

Żydzi i rewolucja
Napisał Izrael Szamir
Thursday, 17 April 2008
(posłowie do zbioru esejów „Rosja i Żydzi”, wydawnictwo, „Az”, Moskwa 2007)

Niektóre książki publicystyczne żyją wiecznie (Hercen, Rozanow) przekazując nam swój żar, inne (jak „Co robić”) są kamieniami milowymi swojej epoki, i do nich wracamy, jako do dokumentu historycznego. Zbiór esejów „Rosja i Żydzi” należy do drugiej kategorii; nie na darmo nie wznawiano go przez wiele lat, aż wydawnictwo „Algorytm” uznało za stosowne przedstawić czytelnikom stary spór trwający wśród rosyjskich emigrantów o roli Żydów w rosyjskiej rewolucji: w jakim stopniu imponujący udział Rosjan pochodzenia żydowskiego w rewolucji sformował oblicze radzieckiego społeczeństwa porewolucyjnego. W dyskusji pojawiło się wiele opinii: od przyjęcia do odrzucenia rewolucji, i od priorytetyzowania czynnika żydowskiego do całkowitego jego negowania. W danym zbiorze przedstawiono tylko jedną stronę uczestniczącą w sporze: żydowskich emigrantów, niezadowolonych z radzieckiego społeczeństwa, jakie powstało po Październiku.

Należy pamiętać, że były także inne strony; a więc, odgłosem tego sporu były także dumne wiersze współczesnego im Erenburga o tym, że słowo „Żyd” sąsiadowało zawsze z wielkim słowem - „komunista”. W napisanej w tym czasie powieści „Julio Jurenito” Erenburg także wyróżnia żydowski składnik rewolucji, odnosi się do niego krytycznie, lecz widzi w nim jedynie jeden z motywów partytury operowej pod nazwą „rewolucja socjalna”. W jego opinii - żydostwo to tylko jeden z uczestników tego wielkiego masowego ruchu, ale nie jedyny i nie podstawowy.

Nawet stosunek do rewolucji może być różny. Wyboru artykułów zbioru dokonano w roku 1923, gdy Rosja Radziecka jeszcze lizała rany po Wojny Domowej. My, którzy pamiętamy blask i blichtr czasów Breżniewa w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, nie możemy dzisiaj bez uśmieszku czytać takich tragicznych prognoz białych emigrantów:

„Żydzi, którzy pozostali pod radziecką władzą, skazani są na zdziczenie i moralne oraz fizyczne wyrodzenie się. Na żydostwo, jako całość, ustrój radziecki działa jeszcze bardziej zgubnie, niż na rdzenną ludność kraju. W miastach, które wpadły w ręce bolszewików, wszystko zostało wywrócone, zniszczone, zrujnowane… wszystko, co było u Żydów godnego naśladowania i szacunku zostało zepchnięte w dół, przywalone nędzą, smutkiem, beznadziejnością. Tak ginie fizycznie i moralnie to, co jeszcze pozostało w Rosji z rosyjskiego żydostwa”.

Proroctwa te spełniły się dokładnie na odwrót. Żydostwo Rosji Radzieckiej uczestniczyło w kulturalnym i gospodarczym życiu kraju, i obecnie widzimy, że Żydzi rosyjscy są otwarci, wykształceni, mniej od innych Żydów zaślepieni żądzą zysku, i nawet mniej mają w sobie właściwej Żydom pychy. A miasta, „które wpadły w ręce bolszewików”, rozkwitły i rozbudowały się. Emigranci wprawdzie spierali się, czy Żydzi zgubili Rosję, lecz zgadzali się, że Rosja zginęła – i mylili się. A ponieważ Rosja nie zginęła, więc nie ma sensu rozpatrywania problemu przyczynienia się Żydów do jej zguby.

Pozycja, jaką zajęli autorzy zbioru, była niezwykła dla Żydów – podzielali oni uczucia ruchu Białych, usprawiedliwiali działania Białej Armii, uważali, jak Iwan Ilin, bolszewików za wielkie zło. Będąc patriotami Rosji, zaklinali się na wierność żydostwu, lecz wierzyli w żydowską winę. Według nich, Żydzi byli winni rewolucji, winni z powodu swego aktywnego uczestnictwa w ruchu rewolucyjnym, i winni z powodu swoich sukcesów w latach porewolucyjnych. Przyczyny wyjaśniali następująco: Żydzi włączyli się w aparat władzy radzieckiej dlatego, że ich tradycyjne geszefty upadły wraz z przyjściem socjalizmu. Lecz, według nich, wyjaśnienia nie likwidowały winy. W tym pozostawali małą mniejszością wśród Żydów, którzy zwykle nie spieszą się z przyznaniem się do winy.

Spór ten nie był sporem akademickim, lecz miał wielki wpływ na losy świata – przypomnijmy, że Adolf Hitler w swoich więziennych notatkach, napisanych (lub, co najmniej zaczętych) w tym właśnie roku 1923, przyjął tezę o żydowskim wpływie i postawił polemikę na ostrzu noża. Przejął on niektóre myśli autorów zbioru i doszedł do wniosku, że rewolucje w latach 1917 – 1923 w Rosji, na Węgrzech i w Bawarii zorganizowało żydostwo w swoich własnych celach, a w szczególności, w celu masowego wyniszczenia miejscowej arystokracji i klasy średniej. Komunizm, lub „bolszewizm”, ogłoszony został głównym kierunkiem judaistycznej działalności, a samo żydostwo – najsilniejszym – prawie jedynym czynnikiem działającym na historycznej scenie.

Powiedzmy od razu, że przeplatanie się naszych rozważań z tematyką hitlerowską nie powinno odstraszać nas od kontynuowania dialogu. Mało sympatyczny, lecz mądry żydowski myśliciel, Leo Strauss, przestrzegał nas przed Reductio ad Hitlerum, tendencją ograniczania dyskusji do problemu, co o tym myślał Hitler: „Jeśli Hitler lubił sztukę neoklasyczną, więc klasycyzm to nazizm, jeśli Hitler chciał wzmocnić niemiecką rodzinę, więc tradycyjna rodzina i jej obrońcy – to naziści. Jeśli Hitler winił za rewolucję Żydów, więc każdy, kto mówi o wpływach żydowskich - jest już nazistą”.

Skrajny antynazizm, doprowadzony do absurdu, zrodził mnóstwo koszmarów – architektura Le Cobusier’a, która w postaci „chruszczowek” dotarła do rosyjskich miast i rozcięła wąwozem prospektu Kalinina miłe przedmieście Arbatu, zniszczenie rodziny, nie posiadający własnego oblicza modernizm w sztuce, kult homoseksualnej miłości i Holokaustu - zatryumfowały dlatego, że zwycięstwo nad nazizmem było zbyt zupełne. Otrzymując w roku 2000 nagrodę Konrada Adenauera niemiecki historyk Ernest Holte wyjaśnił ekstremizm Hitlera związkiem z „czerwonym terrorem” i z rolą, jaką żydostwo odegrało w jego wprowadzeniu, i zaproponował by zrezygnować z automatycznego zupełnego negowania wszystkich zasad narodowego socjalizmu. Nawiasem mówiąc, zaciekły antykomunizm liberałów, doprowadzony dzisiaj do absurdu, jest nie mniej straszny i zgubny; to on zniszczył społeczeństwo bezpieczeństwa socjalnego, stworzył dwie rasy – biednych i bogatych, i doprowadził do takiego zezwierzęcenia człowieka, o jakim nie śniło się ani nazistom, ani komunistom.

Lecz gotowość do krytycznego przeanalizowania hipotezy o rewolucji, jako tworu Żydów, nie oznacza chęci jej bezwarunkowego przyjęcia, jak to robi autor przedmowy do analizowanego zbioru, pan Sewastianow, stojący na pozycjach rasistowsko-hitlerowskich. Ideologie skrajne są zbieżne, i nadmiar judeofobii prowadzi Sewastianowa do obozu judeofilów. Proponuje on Rosjanom, by wyrzekli się wiary prawosławnej i upodobnili się do Żydów, nie rozumiejąc, że większość nie może postępować za mniejszością. Jest on opętany ideą „czystości krwi”, odrzuca gwałtownie „mieszańców”, jak lubaczowski chasyd. I w tym jego myśli pokrywają się ze zwykłą opinią o hitleryzmie; jednak rzeczywiste poglądy Hitlera (jak podkreśla dr William Pierce, amerykański wydawca dialogu Dietricha Eckarta z Adolfem Hitlerem, napisanego w tym właśnie 1923 roku) były bardziej subtelne i złożone: Hitler uważał żydostwo za „abstrakcyjną rasę ducha”, tj. za fizycznego nosiciela judaistycznej tendencji, i zachwycał się wychrzczonym myślicielem Ottonem Weiningerem, tymczasem bardziej prymitywny Sewastianow objaśnia żydowskim pochodzeniem także osiągnięcia Lenina, którego uważa za „halachicznego Żyda”. Tego Lenina, który wygonił Bund i który uprzedzał towarzyszy partyjnych, by nie szli na ustępstwa dla Żydów, żeby ci „nie zrobili z nas pachołków”! Na podobieństwo marksistów tępszych od Marksa, współczesny naśladowca Hitlera, Sewastianow, jest bardziej prostacki od Hitlera. Wierzy on w tajemnicę krwi żydowskiej – nie jest to nic dziwnego u człowieka, który nie wierzy w Chrystusa. Już znakomity angielski pisarz katolicki, Chesterton, zauważył, że ci, którzy nie wierzą w Boga, gotowi są uwierzyć w cokolwiek.

Ponadto, pozycja Sewastianowa zestarzała się. Skrajnie prawicowy dyskurs zaciekłych antykomunistów, takich jak Douglas Reed („Spór o Syjonie”), Henry Ford, Rosenberg (zalicza się do nich także wtórny Sewastianow) wypalił się i starzał w końcu XX wieku, kiedy to Żydzi, prawie co do jednego, odeszli od komunizmu i przekształcili się w liberałów, a władza radziecka została zdemontowana. Dzisiaj antykomunista automatycznie popiera Czubajsa i reformy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którym kieruje Wolfowitz. Dzisiejszy filosemita nienawidzi rewolucji, gdyż zamienił swoją pozycję z wczorajszym antysemitą.

Pomiędzy skrajnościami, proponowanym przez biologicznego żydojada Sewastianowa, z jednej strony, i żydowskimi apologetami, którzy sobie wcale tego nie uświadamiają, z drugiej strony, możemy pójść najlepszą ścieżką pośrednią, próbując zrozumieć istotę sporu o roli Żydów w rewolucji. Możemy ustosunkować się do dyskusji lat dwudziestych z większym obiektywizmem, bez uprzedzeń i z większym zrozumieniem, niż ówcześni, możemy i powinniśmy zobaczyć pozytywy, które warto zachować w naszych czasach.

Tą droga poszli wybitni rosyjscy myśliciele, mocarstwowiec Kożynow i prawosławny Panarin. Ich prace – nieprzypadkowo wydane przez „Algorytm” – proponują własne odpowiedzi na pytanie, postawione przez autorów zbioru. Dla Kożynowa idea decydującego czynnika żydowskiego w rewolucji rosyjskiej wydawała się obraźliwą dla Rosjan i historycznie nieprawdziwą. Według niego, Rewolucja Lutowa była przewrotem prozachodnim, proliberalnym, i mogłaby podporządkować Rosję Zachodowi, jeśli nie byłoby ratującej i ochraniającej Rewolucji Październikowej. Kożynow krytycznie przeanalizował materiał, przedstawiony w danym zbiorze, i doszedł do wniosku, że żydowski udział w rewolucji nie był tak ważny, jak twierdzili Żydzi i ich przeciwnicy, i dopiero po rewolucji Żydzi zdołali zebrać jej owoce, lub „wkręcić się”, jak wyrażali się ich przeciwnicy.

Panarin uważał żydostwo nie za grupę etniczną ani religijną, a za tendencję. Tendencję do stworzenia teokratycznego, niechrześcijańskiego państwa kapłanów. Tendencję tą obalił rosyjski naród, i powrócił do pewnego rodzaju normalności, chociaż chrystofobia ustroju radzieckiego nie pozwoliła osiągnąć całkowitej harmonii. Ten prawosławny punkt widzenia pozwala ustalić prawidłową proporcję wydarzeń, unika biologizmu i poczucia beznadziejności. Idąc za ojcem Siergiejem Bułhakowem, Panarin zobaczył wiele wspólnego w tendencji judaistycznej i nazistowskiej: „nazizm niemiecki jest parodią żydowskiego samouwielbienia”.

Trzeci interesujący myśliciel rosyjski – Siergiej Kara-Murza, akceptuje rewolucję i władzę radziecką, i robi surowe wyrzuty Żydom za przejście na pozycje antykomunizmu.

Na Zachodzie rolą Żydów w rewolucji zajmowało się kilku uczonych i myślicieli. W latach trzydziestych we Francji, Simone Weil odnosiła się bardzo krytycznie do tendencji żydowskiej; na tyle krytycznie, że zrezygnowała z chrztu w kościele katolickim, jako zbyt zjudaizowanym. Uważała ona, że Żydzi niszczą „korzenie” miejscowej ludności, i widziała wady ustroju radzieckiego, polegające na zerwaniu z wiarą chrześcijańską i masowych deportacjach ludności.

W USA główną rolę odegrały badania historyka Alberta Lindemanna, którego książkę o roli żydostwa w światowych procesach „Łzy Ezawa” dobrze byłoby przetłumaczyć i wydać dla rosyjskiego czytelnika. Lindemann zauważył, że Żydzi, aktywnie uczestniczący w rewolucji, byli dalecy od żydostwa. Trocki chwalił się tym, że uważano go za Rosjanina, nie mówił w języku jidysz i nie chciał pomagać Żydom, którzy prosili o pomoc; Swierdłow, Kamieniew, Zinowiew także byli dalecy od faktycznego żydostwa. Z drugiej strony, nie-Żydzi uczestniczący w rewolucji byli często zjudaizowani: na przykład, Feliks Dzierżyński, chociaż nie był Żydem, lecz był zagorzałym filosemitą, podobnie jak Łunaczarski.

Kevin McDonald, kalifornijski profesor-neodarwinista, którego jedną ważną pracę „Kulturę krytyki”, bardzo źle przetłumaczono na rosyjski, przedstawił szerszy problem. Wyjaśniał on rolę Żydów w radykalnych ruchach XX wieku, od bolszewizmu do feminizmu, tym, że uczestnicy, nie zawsze świadomie, mieli na celu pożytek dla żydostwa, jako grupy socjalnej. Tak więc, zniszczenie szlachty i wyższej klasy średniej w Rosji zrobiło miejsce dla pnących się do góry po społecznej drabinie Żydów.



II

Obecnie możemy spojrzeć na sprawy z innego punktu widzenia. Żydowskie panowanie, na które żałowali się autorzy zbioru, trwało mniej niż dwadzieścia lat po rewolucji, i można go raczej zaliczyć do symptomów „okresu zamętu”, odnosi się to także do pierwszych lat po pierestrojce. Rządy Trockiego i Swierdłowa minęły tak samo, jak rządy siedmiu bankierów w czasach Jelcyna. W obu przypadkach rosyjski duch zwyciężył.

Teksty zbioru przypominają pewien dokument, stworzony w okresie rozkwitu rządów siedmiu bankierów. Wtedy Edward Topol w znanym liście do Bieriezowskiego kajał się w imieniu narodu żydowskiego przed narodem rosyjskim. Lecz przeszły lata, Bieriezowski na wygnaniu, Chodorkowski w więzieniu, rosyjscy Żydzi uciekają z Izraela z powrotem do Rosji, o Topolu zapomniano, a w Rosji pojawiła się plejada nowych rosyjskich pisarzy – Pielewin, Sorokin, Prochanow, Iwanow. W Rosji władzę znowu dzierżą Rosjanie. Wrażenie żydowskiej wszechmocy okazało się zjawiskiem tymczasowym.

Ważnym symptomem zwycięstwa rosyjskiego ducha stała się monumentalna powieść Maksyma Kantora „Podręcznik rysowania”. Spośród mnóstwa planów fabularnych i ideowych tego ogromnego dzieła wybija się wybór, dokonany przez bohatera o mieszanej krwi żydowskiej i rosyjskiej, na korzyść rosyjskości i chrześcijaństwa. Takiego samego wyboru dokonał Lew Aninski (ujawnijmy pseudonim – prawdziwe jego nazwisko to Iwanow), tak czule piszący o swoich kozackich przodkach.

Dlatego nie możemy podzielać ani tragicznej opinii autorów zbioru, ani tym bardziej rasistowskiej apokalipsy autora przedmowy. Żydzi, oczywiście, aktywnie uczestniczyli w Rewolucji Październikowej, wielu z nich, łowiąc ryby w mętnej wodzie, zostało różnymi komisarzami - lecz po pewnym czasie zajęli oni swoją normalną, drugorzędną, pozycję. Ich wnuki poszaleli w lata dziewięćdziesiątych, i także coś tam urwali, lecz i ich zwycięstwo było czasowe.

Tą tymczasowość i ograniczoność żydowskiego zwycięstwa w Rosji można wyjaśnić za pomocą wiary prawosławnej. Naród rosyjski, zjednoczony przez swoją Cerkiew Prawosławną, jest taką duchową siłą, której nie da rady żaden przeciwnik. Komunizm był prawosławiem bez Chrystusa. Gdyby był z Chrystusem – Rosja weszłaby w bajkowy wiek. Za radziecką walkę z chrześcijaństwem częściowo winni są także komisarze Trockiego – nie mogli oni przyjąć prawosławia i całkowicie złączyć się z ludem rosyjskim, a w Cerkwi widzieli przeszkodę dla takiego złączenia. Ich przejęty od praszczurów antychrześcijański zapał sprzyjał i niszczeniu cerkwi, i czystkom dokonywanym wśród popowskich dzieci.

Lecz nie można z nadmiernej pychy prywatyzować winy. Lawina walki z Kościołem przeszła nie tylko po Rosji. Nie tylko w Rosji, lecz i we Francji, bez żadnych bolszewików, w roku 1905 kościoły zostały ograbione a sprzęty kościelne wystawiono na sprzedaż na licytacjach. Kościoły były burzone nie tylko w Rosji, lecz także w Hiszpanii. Nie Żyd z pejsami, a Puszkin wzywał do uduszenia „ostatniego cara flakami ostatniego popa”. Nie tylko w Rosji, ale i w Turcji i Meksyku wiara była prześladowana – bez radzieckiej władzy. Ale nawet i władza radziecka okazała się nie taka zła, jak wydawało się to autorom zbioru: wychowani przez ustrój radziecki ludzie, po przeżyciu 20 lat (od początku pierestrojki) bez komunizmu, nie zachłysnęli się zachwytem. Komunizm okazał się nieudanym eksperymentem, lecz to samo można powiedzieć o kapitalizmie. Władza radziecka zdołała uratować nierozdzielność Rosji, uzbroiła ją do walki, dała masom wykształcenie, i z Żydami dała sobie radę, nie stosując skrajnych środków.

Lecz w kraju, gdzie nie było rewolucji, gdzie nie było ani Czeka, ani komisarzy, ani rozkułaczania – w Stanach Zjednoczonych Ameryki – żydostwo zwyciężyło o wiele bardziej. Amerykańskie elity w 30% są żydowskie, Żydzi posiadają media, w Ameryce nie można publicznie wspominać Imienia Chrystusa – dlatego, że Żydzi nie pozwalają. Zwyciężył tam, jeszcze w XIX wieku, żydowski duch handlarski, o czym pisał Karol Marks. Przyczyną tego wszystkiego jest brak jednego wspólnego Kościoła Chrześcijańskiego. Rozbite społeczności protestanckie nie mogły oprzeć się żydowskiemu naciskowi, zresztą, nie bardzo chciały, dlatego że różnica pomiędzy kalwinizmem i judaizmem polega na obrzędowych detalach. Jest także inna przyczyna żydowskiego zwycięstwa w Ameryce – wielka własność prywatna, w tym na środki masowego przekazu.

Gdyby nie było Rewolucji Październikowej, to prawdopodobnie Rosja poszłaby drogą amerykańską. Rewolucja Lutowa pozbawiła Cerkiew jej oficjalnej roli, a bez Cerkwi, i nie mając środków masowego przekazu, Rosjanom trudno byłoby uniknąć mamonickiej niewoli. Dlatego, chociaż autorzy zbioru w porywie samobiczowania kajają się za żydowski bolszewizm, to być może, żydowscy bolszewicy uratowali Rosję od śmierci duchowej, zgotowanej przez Rewolucję Lutową.

Dlaczego Żydzi dołączyli do rewolucji? Nie dlatego, że „zawsze kochali demokrację”. Lecz dlatego, że reprezentowali sobą alternatywną elitę, część antyelity, lub kontrelity. W każdym społeczeństwie są grupy kontrelit, czekające na swój czas, wierzące, że zdolne są do zajęcia miejsca na górze, i że ich „nie dopuszczają”. Niemieccy narodowi socjaliści także byli kontrelitą. Jeśliby Hitler mógł wejść do ówczesnego społeczeństwa jako artysta-malarz, wojny by nie było. Lecz jego nie dopuszczono, tak samo jak stare klasy panujące nie dopuszczały młodych inteligentów z ludu i Żydów. Kolejnym zwycięstwem kolejnej kontrelity była pierestrojka – zbyt dużo energicznych ludzi uważało, że partyjna nomenklatura nie pozwoli im na wdarcie się na szczyty. Tym samym była rewolucja roku 1917: wykształceni Żydzi – i rosyjscy inteligenci z ludu, energiczni robotnicy, chłopi, marynarze nie widzieli dla siebie dobrej przyszłości w stabilnym Imperium Rosyjskim i zniszczyli je. Rzeczywiście, ustrój, który nie pozwala na pionową mobilność, nie pozwala energicznym ludziom piąć się do góry, skazany jest na upadek.



Tłumaczył: Roman Łukasiak


Zamknij okienko

Ambasador Polski w Argentynie zaprzecza stwierdzeniom szefa MSZ o swojej rzekomej rezygnacji.

Ambasador Polski w Argentynie zaprzecza stwierdzeniom szefa MSZ o swojej rzekomej rezygnacji.

Apelujemy do Szefa MSZ Pana Radoslawa Sikorskiego aby konsultowal sie wiecej
z Polonia i nie podejmowac tak zlych decyzji, zlych dla Polonii i naszej wspolnej Polski.
Lech Alex Bajan Washington DC

Ambasador Ryn nie rezygnuje
Nasz Dziennik, 2008-04-19
Ambasador Polski w Argentynie zaprzecza stwierdzeniom szefa MSZ o swojej rzekomej rezygnacji Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował wczoraj, że z funkcji ambasadora Polski w Argentynie zrezygnował Zdzisław Ryn. Sam ambasador zdementował tę informację. W przyszłym tygodniu Ryn przyjeżdża na konsultacje. Nie jest tajemnicą, że nie był on przez Sikorskiego mile widziany na stanowisku ambasadora. Wczoraj szef MSZ spotkał się z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Ustalono już następne spotkanie, które ma dotyczyć omówienia spraw związanych z funkcjonowaniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Minister Radosław Sikorski poinformował, że do premiera Donalda Tuska trafił wniosek o zgodę na odwołanie ambasadora Zdzisława Ryna. Wniosek taki, według stwierdzenia Sikorskiego, trzykrotnie kierowany był też do prezydenta. Jak poinformował minister, pozostał on jednak bez odpowiedzi. A to właśnie do prezydenta należą ostateczne decyzje o powoływaniu i odwoływaniu ambasadorów. Ambasador Ryn zaprzecza natomiast, jakoby składał rezygnację, twierdząc, że jedynie wyraził swój protest przeciwko odsunięciu go z misji specjalnej na przekazanie władzy prezydenckiej w Argentynie. Wczoraj doszło do spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z ministrem Sikorskim. Jak tłumaczył szef MSZ, spotkanie przebiegło w dobrej atmosferze i nie było dyskusji o planowanej przez niego likwidacji kilkunastu polskich ambasad i konsulatów. Dyskutowano natomiast o sytuacji w Gruzji. Minister poinformował, że prezydent przyjął go na jego prośbę. W komunikacie po spotkaniu prezydent poinformował, że zaprosił ministra Sikorskiego na kolejne w najbliższym czasie. Celem następnego spotkania ma być "omówienie spraw technicznych związanych z funkcjonowaniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych". Szef MSZ zwracał uwagę, że Ryn był związany z Unią Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ), która nie cieszy się poparciem rządu Donalda Tuska. Biorąc pod uwagę, że działacze tej największej w Ameryce Łacińskiej organizacji polonijnej krytycznie wyrażali się o działaniach rządzącej obecnie w naszym kraju, tak wrażliwej na swój PR ekipy, trudno było nie spodziewać się tego typu decyzji. Minister Sikorski przed kilkoma miesiącami zalecił zresztą ambasadorom, aby nie kontaktowali się z przedstawicielami USOPAŁ. UKIE łączy się z MSZ Sikorski zapowiedział również reformę polskich placówek dyplomatycznych. Część będzie zlikwidowanych, a powstaną też nowe. - Tworzenie i likwidowanie placówek jest czymś, co się dzieje w sposób ciągły. Wszyscy moi poprzednicy tworzyli i likwidowali placówki. Nie ma w tym żadnej sensacji, będziemy to robić w duchu dostosowywania placówek do mapy polskich interesów i obecności Polaków za granicą - tłumaczył szef MSZ, dodając, że ważne z punktu widzenia naszych interesów jest istnienie polskich placówek np. na Islandii czy w Manchesterze, a mniej ważna jest np. placówka w Laosie. Tłumacząc przebieg konsultacji w tej sprawie z prezydentem, z którym powinien współdziałać w realizowaniu naszej polityki zagranicznej, poinformował, że chociażby "dzisiaj rano rozmawiał z bliskimi doradcami prezydenta". Wraz z początkiem przyszłego roku do Ministerstwa Spraw Zagranicznych włączony zostanie Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Minister Sikorski poinformował, że połączenie zaakceptował już premier Tusk. Dotychczasowy szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz zostanie wiceministrem spraw zagranicznych ds. europejskich. Dla szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości Przemysława Gosiewskiego wysłanie do opinii publicznej informacji o likwidacji za plecami prezydenta kilkunastu ambasad i odwołanie ambasadora w Argentynie to temat zastępczy. - To jest stara zasada tematów zastępczych, jeżeli rządowi nie powodzi się w sferze politycznej. Ma to odwrócić uwagę opinii publicznej od podstawowych kwestii. Jeśli spojrzymy na ostatnie cztery miesiące, to minister Sikorski co chwilę wywołuje jakiś konflikt - uważa szef klubu PiS. Gosiewski zachęcał jednak Radosława Sikorskiego, aby dla dobra polskiej polityki zagranicznej dążył do współpracy z prezydentem, a nie doprowadzał do sporów.
Artur Kowalski
My adventure with Domeyko

Anna Cichoblazinska talks to Prof. Zdzislaw Jan Ryn, the former Polish Ambassador to Chile and Bolivia, and a biographer of Ignacy Domeyko.

ANNA CICHOBLAZINSKA: - You have dealt with the person of Ignacy Domeyko, his life and work, for many years. We got to know the ancestor of Domeyko while reading our national epos; in school we learnt about the connections of Domeyko and Mickiewicz and other Filomaci (student organisation), about Domeyko's participation in the November Uprising and the immigration but why his beautification? We do not know this side of Domeyko's personality...

PROF. ZDZISLAW JAN RYN: - After the death of Ignacy Domeyko (23 January 1889) Santiago de Chile announced national mourning. The funeral, attended by the most outstanding personalities of the Government and the Parliament, organised at state expense, was a great manifestation and it honoured him as a scientist, professor and university rector. The students unharnessed the horses and drew the carriage with Domeyko's coffin to the cathedral. When he was alive people addressed him 'Don Ignacio Domeyko, Gran Sabio Polaco. He was a sage, a Christian and artist. Miguel Amunátegui, the Chilean biographer of Domeyko, wrote, 'His brain is like a temple, on the altar of which God rests, and on the side altars, on the right rests science and on the left rests art'.
Domeyko was a pioneer of what the Holy Father John Paul II dealt with, i.e. connecting science and faith. For ten years efforts have been made to declare him Venerable. Domeyko was an eminent scientist, mathematician, geologist, teacher and organiser but most of all he prayed on the peaks of the Andes. There is much evidence that he died in the opinion of sanctity. He combined excellent creative intelligence with sensitivity and deep spirituality. This was a great figure for Chile but also for Poland. Domeyko would have been an ideal patron of all Poles if he had not left his Homeland. A great patriot, a man of science and faith. One of his sons became a Catholic priest and his grandson is a monk. For millions of those who recognise their Polish background he is a symbol of the Polish immigrant, who could not work for the Homeland and dedicated his life, work and knowledge to his adopted country. For years I have been working on creating a specific lobby for the cause of his beautification.

- And how is this process going on in Chile?

- In 1996 a group of postulators that aims at opening the cause for Domeyko was created in Santiago de Chile. The cause for beautification of Domeyko comes under the Cardinal of Santiago de Chile. Efforts have been made only for ten years. One of the formal conditions of the process was to prepare a detailed biography of Domeyko and a bibliography of his works, i.e. what was written about Domeyko and what he wrote himself. That was my task. I dedicated ten years of Benedictine work in libraries, archives and private collections. I collected materials all over the world. The new book about Domeyko contains a calendar of his life and was written like "The Calendar of the Life of Karol Wojtyla' by Fr Adam Boniecki. This is a kind of biography, which includes the letter writing of Domeyko. The letters contain many features of Domeyko's personality: his scientific achievements, travels, family, spiritual character and religiousness. Three books have been written. The first was published in two languages. The second one contains the world events related to Domeyko in 2002, the year that UNESCO declared as International Year of Ignacy Domeyko. The third biography has just appeared. And the fourth one is being printed. When I completed those books I felt I had fulfilled my task.
My last visit to Chile was to create a group of Chilean personalities. The aim of the group will be to raise funds to translate the two volumes, each contains 800 pages, into Spanish. These are big costs. However, I think that we should find means in Poland and not to beg for Domeyko in the world. But only after these books have been translated and printed the local cardinal in Santiago de Chile, after studying them, can appoint a civil commission and an ecclesiastical commission to examine whether there are no obstacles to declare him Venerable.
Anita Domeyko Alamos, the 104-year-old granddaughter of the scientist cried when I handed her the first copy of the book. She cannot see well, so she stroked the cover and was deeply moved. I am proud of being her friend from the moment I met her in 1991. Since that time she has said good-bye to me as if it was our last meeting. I tell her that I am coming back to Santiago in a few months. And she says she will wait for me. She has waited for 17 years.

- In what ways is Domeyko present in the Chilean culture?

- The expression of Domeyko's presence is about 140 eponyms (names) with his surname. Domeyko Cordillera, Domeyko Cultural Corporation, Pueblo de Domeyko, Domeyko Glazier, numerous museums, societies...UNESCO declared the year 2002 as International Year of Domeyko. During that year 21 books and almost 1,000 articles about Domeyko were published, 30 conferences, including 20 international ones, were organised worldwide. The world got to know that fifty years of Domeyko's presence in Chile left visible marks in science, culture and economy of this country. He transformed hand mining into professional industry. He discovered and described the natural resources and geological structure of this country. He educated many generations of specialists in mining. He published the first textbooks on geology and mineralogy. He was the co-founder and reformer of the Chilean University. Being the University Delegate and then Rector he influenced higher education and schools for 30 years. In Chile he was acknowledged as the father of mining education, the father of astronomy, the advocate of the civil rights of the native Indians, the apostle of science and education.
It is worth knowing that four nations claimed his membership: Polish (Domeyko felt he was Polish), Lithuanian (he was born in Lithuania), Belarusian (his home town Niedzwiadka is in Belarus now) and Chilean (Chile was his adopted country and gave him honorary citizenship). Examining and describing Domeyko's life I reached all the places he exerted strong influence.

- Through your diplomatic service, participation in the Andean trips and scientific visits you have been connected with Latin America in a special way.

- That's right. I spent about 14 years in Latin America. Although my beloved country is Indian Bolivia my biggest bonds are with Chile. I am unable to use all invitations I receive from Chile. I am named by three universities as a Honorary Professor, Honorary Citizen of two cities: La Serena (cultural capital of Chile and twin city of Krakow) and Coquimbo (twin city of Elblag), Honorary Member of the Chilean Institute (Academy of Medicine), which follows the pattern of the French Institute. It is worth mentioning that the Holy Father is Honorary Member of the Academy of Literature at this Institute. I am Honorary Member of the Federation of Andean Mountaineering and Skiing and of several scientific societies: neurology and psychiatry, aerospace and cosmic medicine as well as society of history and geography. In Chile my book 'El dolor tiene mil rostros. Juan Pablo II y los enfermos' (Suffering Has Thousands of Faces. John Paul II and the Sick). I initiated a laboratory of mountain medicine in the Andes in the former gold mine El Indio. Recently I have become Honorary Member of the Peruvian Academy of Health, correspondent member of the Peruvian Geographical Society and what is most valuable to me honorary doctor of Universidad Cientifica del Sur in Lima. Sometimes I have somewhat paradoxical impressions that my bonds with that part of the world are stronger than with Poland.

- So it seems that Latin America has become your second homeland.

- I regard it as my second homeland and I am connected to the Polish immigrants in Latin America in a special way. I am Honorary Member of the Polish Union in Chile, and I contributed to its origin. Similarly, I am a member of the Polish Immigrants' Association in Mendoza. Finally, the Polish environments became integrated and the Union of Polish Associations and Organisations In Latin America (USOPAL) was created and it has been directed by its tireless President Jan Kobylanski from Uruguay. The Polonia in Brazil and Argentina originated before the war, Poles went there 'for bread'. Thousands of ordinary people who cleared the jungle. Currently, there are the second and the third generations of Polish immigrants. They made a fortune, established themselves on a firm financial footing. They identify themselves with Polishness, cultivate Polish language and culture, and have strong bonds with the Polish Catholic mission and the missionaries. I have learnt patriotism from those Poles in Latin America. I did not know what longing for the country meant until I got to know them. I completed the best school of understanding what it meant to be Polish at the farthest ends of the earth.

- Thank you for the conversation.

1. Ignacy Domeyko. Obywatel swiata. Ignacio Domeyko. Ciudadano del Mundo, Ed. Zdzislaw Jan Ryn, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego, Kraków 2002.
2. Ryn Z.J.: Rok Ignacego Domeyki 2002, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego, Kraków 2003.
3. Ryn Z.J.: Ignacy Domeyko. Kalendarium zycia, Wydawnictwo Polskiej Akademii Umiejetnosci, Uniwersytet Jagiellonski, Akademia Gorniczo-Hutnicza, Kraków 2006.
4. Ryn Z.J.: Ignacy Domeyko. Bibliografia, Wydawnictwo Polskiej Akademii Umiejetnosci, Uniwersytet Jagiellonski, Akademia Górniczo-Hutnicza, Kraków 2007.
Szkoła hohsztaplerów politycznych
Napisał Marek Lubiński
Friday, 18 April 2008
Hucpa antypolskich pseudo-elit politycznych w Ojczyźnie nie zna jak widać granic. Oto skompromitowani politycy wywodzący się z mafijnego układu tzw. „okrągłego stołu” postanowili „zatroszczyć się” o edukację swych następców w Rzeczpospolitej i założyli nową szkołę, a do promowania tego nowego biznesu wybrali sobie Sejm RP...
Przypatrzmy się więc cóż to za tuzy polityki mają zająć się prowadzeniem owej szkoły, która już w niedalekiej przyszłości ma wypuszczać „liderów” pęczkami na, pożal się Panie Boże, scenę polityczną w Polsce... Strach ogarnia na prawdę kiedy dowiadujemy się, że „kadra naukowa” dobrana została z klucza żydo-komunistycznego. Mamy tam bowiem wielokrotnie skompromitowanego pseudodyplomatę Ryszarda Schnepfa, syna Maksymiliana Schnepfa, żydowskiego oficera UB i agenta sowietów. Jest też inny antypolak, Jan Maria Rokita primo voto Izaak Goldwicht wraz z „gwiazdą” z PO, Jarosławem Gowinem... Towarzyszy im były premier i stały szabes-goj, Marcinkiewicz, który zasłynął kiedyś z tego, że na pytanie zadane mu podczas pobytu w redakcji TV TRWAM dlaczego trzyma na stanowisku osobę tak skompromitowaną jak Schnepf, powiedział, że dlatego, iż Schnpef jest jego dobrym kolegą... Pogratulować tylko szczerości byłemu premierowi, gdyż nie ulega żadnej wątpliwości, że cała dzisiejsza klasa polityczna w Polsce, która dorwała się do koryta po roku 1989 to właśnie tacy „dobrzy koledzy”... „Fąfle i herbatniki” chciałoby się powiedzieć wedle terminologii więziennej, gdyż cechuje ich wzajemna solidarność w dopuszczaniu się i korzystaniu z koryta oraz niedopuszczanie obcych, tych nie z „towarzystwa”... A żeby zaś do tego „towarzystwa” przynależeć trzeba wykazać się jakimś przodkiem z PZPR, UB lub SB, który wytrwale budował „władze ludową”... Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że od takich nauczycieli jak chociażby Niesiołowski vel Nusselbaum, który nie wahał się składać ochoczo zeznań na SB, gdy go tam przyciśnięto, a dziś stara się uchodzić za „autorytet”, przyszli studenci wnet nauczą się jak dobrze kłamać i kręcić... Wogóle to aż się roi wśród nazwisk wykładowców od przeróżnej maści „autorytetów” z „drogim” Bronisławem Geremkiem na czele, który jako historyk specjalizował się w temacie paryskich burdeli... Od takiego profesora niejednego będą się mogli nauczyć przyszli dyplomaci... A pani Hanna Gronkiewicz Waltz primo voto Grunbaum? Czyż ona mając tak bogate doświadczenia ze wspólpracy z autorem największego złodziejstwa w Polsce ostatnich dziesięcioleci, czyli z Leszkiem Balcerowiczem... Czy pani Hanna nie przekaże przyszłym „elitom” polityki jak kraść skutecznie miliony i tak, aby ich nie złapali... A inny samozwańczy „profesor”, który w czasie okupacji niemieckiej opuścił obóz koncentracyjny w sposób zgoła cudowny, kiedy inni wychodzili z tamtego miejsca przez komin... Władysław Bartoszewski, bo o nim mowa, też na pewno nie pozostanie w tyle i przekaże swym pilnym studentom zasady obłudy, fałszu i zakłamania, które w „towarzystwie” prowadzą do najwyższych zaszczytów... Więcej o „dokonaniach” naukowych i politycznych „profesora” przeczytać można obszernie w książce prof. J.R.Nowaka „ O W. Bartoszewskim bez mitow” On i inni jemu podobni, jak Gugała czy Perlin, będą dawać wykłady z hipokryzji, będą uczyć uległości wobec obcych za pieniądze... Będą dawać dyplomy za frymarczenie Polską i będą uczyć jak tę Polskę okradać... Będzie to na pewno jeszcze jedna „szkoła” na wzór tej, którą swego czasu otworzył przy UW w Warszawie inny „profesor”, niejaki Dębicz, który swą „karierę naukową” rozpoczął od tłumaczenia na język polski z hiszpańskiego socjrealistycznej, stalinowskiej instrukcji uprawy trzciny cukrowej na Kubie i za to wiekopomne dzieło otrzymał tytuł „profesora”... Czy tacy właśnie antypolacy, jak on, lub działający na zlecenie Fundacji Sorosa, Marszałek Senatu RP, antypolak Borusewicz będą wychowywać przyszłe elity polityczne...? To może, żeby to „światłe” towarzystwo znalazło się w komplecie, zaproszą też jako wykładowców oprawców polskich patriotów, prokurator antypolkę Wolińską, czy też antypolaka Stefana Michnika, rodzonego brata Adama Michnika, który antypolonizm wyssał z mlekiem matki... Jasnym jest też, że przyszli studenci takiej szkoły już na wstępie będą musieli wykazać się odpowiednim nastawieniem ideologicznym, wiernopoddańczym wobec antypolskiej elitki i wrogim wobec naszej Ojczyzny.

Cała ta sytuacja wskazuje, że jest to próba stworzenia niezdrowej konkurencji i odebrania pozycji Wyższej Szkole Społecznej i Medialnej w Toruniu załozonej przez Ojca Tadeusza Rydzyka, która to uczelnia jest jedyną w swoim rodzaju, gdzie kształci się młodzież na wysokim poziomie merytorycznym i dydaktycznym, formując nie tylko specjalistów w swoich dziedzinach, ale przede wszystkim patriotów polskich. Dlatego też jest ona solą w oku rządzącej dziś w Polsce mafii okrągłostołowej. Mafia ta pragnie zachowac swe wpływy na przyszłą politykę w naszej Ojczyźnie i w dalszym ciągu wysyłać swoich ludzi na wysokie stanowiska państwowe, na placówki dyplomatyczne tak, jak ma to miejsce obecnie, że nikt spoza ich środowiska nie ma praktycznej możliwości przebicia się wysoko w pracy w administracji państwowej.

Jest to kolejny skandal, że ci, którzy od lat zajmują się niewoleniem, wyprzedażą i kradzieżą Polski mają w przyszłości kształcić elity polityczne. Wszak ich szkoła tak na prawdę nie będzie, jak głosi jej nazwa, szkołą liderów, lecz szkołą politycznych hosztaplerów. Polacy musza się otrząsnąć z marazmu... Nie wolno nam dopuścić do tego, aby antypolskie, obce nam grupy interesów powiązane przez geszeft „okrągłego stołu”, a sterowane przez Fundację Batorego i inne syjonistyczne agendy zniszczyły tę jedyną w swoim rodzaju uczelnię w Polsce, jaką jest WSKSiM w Toruniu. Pierwsze kroki w tym haniebnym kierunku już są robione. Oto bowiem skreślono tę uczelnię z listy indykatywnej projektów kluczowych Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko w ramach priorytetu XIII Infrastruktura Szkolnictwa Wyższego...

Jest to przyklad ewidentnego działania podszytego uprzedzeniami ideologicznymi i nie można do tego dopuścić, aby zamiast prawdziwie polskich patriotycznych elit, jakie formuje uczelnia Ojca Rydzyka, i które to elity są prawdziwą nadzieją dla Polski, jacyś samozwańczy „profesorowie”, potomkowie stalinowców i „Dyzmy” polityki produkowali hohsztaplerów na naszą i naszej Ojczyzny zgubę.


Zamknij okienko

Friday, April 18, 2008

Myśląc Ojczyzna: "Językiem dyplomatycznym" red. Stanisław Michalkiewicz Felieton

Myśląc Ojczyzna: "Językiem dyplomatycznym" red. Stanisław Michalkiewicz Felieton


słuchajzapisz

Szanowni Państwo!

Wielokrotne doświadczenia nauczyły nas, żeby nigdy nie wierzyć politykom. Jeśli nawet polityk mówi, dajmy na to, "dzień dobry", to zanim uprzejmie mu odpowiemy na to pozdrowienie, najpierw sprawdźmy, czy aby na pewno jest dzień - bo czy był on "dobry", to okaże się dopiero o północy.
Dlaczego nie powinniśmy wierzyć politykom? Dlatego, że z reguły posługują się oni językiem dyplomatycznym. Język dyplomatyczny zaś nie służy wcale do wyrażania myśli, a zwłaszcza - do jasnego ich wyrażania, tylko przeciwnie - służy do ukrywania myśli. A w jaki sposób najlepiej ukryć myśl? To proste; myśl najlepiej ukryć w bezmyślnym bełkocie. To dlatego właśnie wystąpienia polityków sprawiają wrażenie beznadziejnie głupich, bo trzeba użyć bardzo dużo bezmyślnego bełkotu, żeby ukryć w nim jakąś - nawet byle jaką - myśl.
Jeśli zatem politycy mówią nam, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej - powinniśmy raczej spodziewać się najgorszego, pamiętając o diagnozie Radia Erewań, ze "lepiej już było". Kiedy więc słyszymy, że Polska po przyłączeniu jej do nowego państwa - Unii Europejskiej - nie utraci niepodległości, to wiemy, ze jest to tylko bezmyślny bełkot, przy pomocy którego politycy pragną ukryć przed nami wstydliwą prawdę, że zgodzili się nie tylko na utratę niepodległości, ale prawdopodobnie i na swego rodzaju rozbiór Polski w nadziei, iż ich nowi zwierzchnicy zapewnia im łaskawy chleb na biurowych i poselskich posadach.
Ale żadna działalność ludzka nie jest doskonała i niekiedy politykom, nawet jeśli w ukrywaniu myśli doszli do wielkiej wprawy, ta sztuka nie udaje się do końca. Mam wrażenie, że taki właściwie wypadek przydarzył się prezydentowi Izraela, panu Szymonowi Peresowi, podczas przemówienia z okazji obchodów rocznicy powstania w getcie warszawskim. Pan prezydent Peres powiedział między innymi, że "Izrael pragnie zemsty", chociaż ma to być zemsta "w innym wymiarze". Ten "inny wymiar" polega na tym, by mścić się przy pomocy "pokoju".
Na pozór wypowiedź ta przypomina znany z przemówień innych polityków bezmyślny bełkot, ale tym razem chyba tak nie jest. Obawiam się, że tym razem prezydent Izraela, być może niechcący, ujawnił przed nami niepokojącą prawdę - że mianowicie również pokój może być narzędziem zemsty.
Właściwie nie jest to myśl oryginalna, bo przecież wszystkie wojny prędzej czy później kończyły się pokojem. Problem jednak polegał na tym, że niekoniecznie był to pokój sprawiedliwy. Weźmy na przykład drugą wojnę światową. Zakończyła się ona pokojem, ale pokój ten został osiągnięty dzięki decyzjom podjętym na konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku, w następstwie których Polska, podobnie jak inne państwa Środkowej Europy, dostały się pod władzę Józefa Stalina i w sowieckiej niewoli przeżyły prawie pół wieku! Taki pokój rzeczywiście można byłoby potraktować w kategoriach zemsty, więc jak widzimy - prezydent Szymon Peres w gruncie rzeczy nie powiedział nam niczego nowego.
Jego deklaracja zyskuje walor nowości tylko wtedy, gdy potraktujemy ją jako ostrzeżenie. Czy jednak mamy podstawy, by tak właśnie ją potraktować? Akurat niedawno bawił w Izraelu pan premier Donald Tusk, według którego, od tej wizyty można rozpocząć liczenie nowej ery w stosunkach między obydwoma państwami. Byłoby to może bardzo ciekawe, ale pan premier Tusk już kilka razy zdążył ogłosić nowa erę, zarówno w stosunkach polsko-niemieckich, jak i w stosunkach polsko-rosyjskich. Te deklaracje okazały się jednak bez pokrycia, bo postępowanie Niemiec wobec Polski wprawia w zakłopotanie nawet "profesora" Władysława Bartoszewskiego, znanego w całym świecie ze strusiego żołądka, który przełknie i strawi wszystko, pod warunkiem odpowiedniej omasty w postaci nagrody, które Niemcy z charakterystyczną dla siebie systematycznością, przyznają mu regularnie mniej więcej co kwartał. Jeśli chodzi o Rosję, to w ogóle szkoda każdego słowa, bo dla scharakteryzowania rezultatów moskiewskiej wizyty pana premiera Donalda Tuska należałoby użyć wyłącznie sformułowań lekceważących, a to byłoby niezbyt taktowne.
Czy jednak deklaracja pana premiera Tuska, sugerująca nową erę w stosunkach polsko-izraelskich nie zawiera aby ziarenka prawdy? Tego wykluczyć nie można przede wszystkim z uwagi na zapowiedź polskiego premiera, iż do końca roku zostanie uchwalona ustawa o rekompensatach za mienie odebrane właścicielom przez komunistów, którzy objęli Polskę we władanie w ramach pokoju uzgodnionego w Jałcie.
Pan Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Warszawie, uchodzący z tego tytułu za "przyjaciela Polski", w niedawnym felietonie zamieszczonym w "Rzeczpospolitej", sprecyzował izraelskie oczekiwania na kwotę od 30 do 60 miliardów dolarów. Warto zwrócić uwagę, że kiedy przed dwoma laty na tej antenie poinformowałem polską opinię publiczną o takiej właśnie skali żydowskich roszczeń wobec Polski, omal nie zostałem żywcem rozszarpany przez tubylczych ormowców politycznej poprawności. Ale skoro taką samą kwotę wymienia "przyjaciel Polski", to jego, ma się rozumieć, nikt o "antysemityzm" do prokuratury nie zaskarży.
Oczywiście pan premier Tusk nie obiecał wypłacenia całej tej sumy; takie zuchwalstwo nie przeszłoby przez gardło nawet jemu, chociaż pewnie "Gazeta Wyborcza" nazwałaby go wtedy "Umiłowanym Przywódcą", a i inne media nie ośmieliłyby się zbluźnić przeciwko takiej hojności. Ale oprócz mediów jest jeszcze milcząca większość, której taka hojność ich kosztem mogłaby się mimo wszystko nie spodobać. Dlatego też obiecał wypłacenie tylko 20 procent tej sumy. Ciekawe, że nawet te środowiska żydowskie, które jeszcze niedawno o żadnych 20 procentach nie chciały słyszeć, domagając się stu procent z odsetkami, tym razem, jak na komendę nabrały wody w usta i nie podjęły żadnej dyskusji. Można to sobie tłumaczyć na dwa sposoby: albo wspaniałomyślnie odstąpiły od zamiaru "pokojowej zemsty" na ubogiej Rzeczypospolitej - co wkładam raczej między bajki - albo traktują te 20 procent jako pierwszą transzę, takie włożenie nogi między drzwi, których potem już nie będzie można zamknąć, aż skarbiec zostanie opróżniony do ostatniego okruszka.
Chodzi bowiem o to, że ustawa, o której wspomina pan premier Tusk, dopiero stworzy podstawę prawną, umożliwiającą wysunięcie roszczeń tym, którzy do tej pory niczego skutecznie domagać się od Polski nie mogli. Ci bowiem, którzy naprawdę mieli uprawnienia do majątku, tytuły własności odzyskiwali bez żadnych dodatkowych ustaw. Najlepszym przykładem jest pan Ron Balamuth, spadkobierca właścicieli kamienicy w Wadowicach, w której urodził się Karol Wojtyła. Odzyskał on tytuł własności tej kamienicy w zwyczajnym postępowaniu przed polskim sądem, a następnie sprzedał ja panu Ryszardowi Krauzemu, który z kolei ofiarował ją na muzeum Jana Pawła II. Jeśli zatem prawdziwym spadkobiercom niepotrzebna jest żadna nowa ustawa, to komu jest potrzebna?
Pan minister Aleksander Grad twierdzi, że właśnie indywidualnym spadkobiercom i że organizacje tak zwanego "przemysłu holokaustu" nie dostana z tego tytułu ani grosza. Ale pan minister Grad może na razie sobie mówić, co mu się tylko podoba, bo nie ma jeszcze nawet założeń do rządowego projektu ustawy. Kiedy zaś przyjdzie do ich opracowywania, to już nie jestem pewien, czy pan minister Grad nie wykaże większej elastyczności, zwłaszcza gdyby zmusiła go do tego ta sama ręka, która przywiodła go do władzy. Wreszcie musimy pamiętać, że język dyplomatyczny służy nie do wyrażania, a do ukrywania myśli, więc nie można wykluczyć, że pan minister Grad chciał przed nami ukryć myśl następującą: "niech cymbały na razie myślą, że to prawda, że rząd dba o interes państwa i obywateli, a potem - niech sobie krzyczą i gadają, skoro i tak będzie już po harapie."?
Warto przypomnieć, że w roku 1997 Polska, jako łapówkę za przyjęcie do NATO, musiała uchwalić ustawę o stosunku państwa do gmin żydowskich, na podstawie której przewidziano transfer majątku o wartości około 10 miliardów dolarów. Akurat dzięki uprzejmości jednego z Czytelników i Słuchaczy dostałem dokumentację nieruchomości w Gdańsku, która w 1939 roku została przez tamtejszą gminę żydowską sprzedana notarialnie za wynagrodzeniem Senatowi Wolnego Miasta Gdańska, a obecnie - "odzyskana" przez tamtejszą gminę żydowską - być może z zamiarem powtórnego jej sprzedania.
Skoro jedna niewielka gmina potrafi wykręcać takie sztuki pod samym nosem pana premiera Tuska, to cóż dopiero mówić o organizacjach "przemysłu holokaustu", dysponujących nie tylko rezerwą finansową, ale i potężnymi wpływami, wobec których głosik rządu pana premiera Tuska cieńszy jest od pisku? Dlatego też, im więcej zapewnień ze strony rządu, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku, tym mniej pewności po naszej - obywateli stronie, bo już wiemy, ze politykom, w szczególności aktualnie nas reprezentującym, nie można wierzyć ani na jotę.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

Monday, April 7, 2008

Układ - Polskie media

Układ - Polskie media

Mała korekta : to polskojęzyczne media

Naomi Klein vs. Alan Greenspan on crony capitalism in the US

Naomi Klein vs. Alan Greenspan on crony capitalism in the US

Naomi Klein vs. Alan Greenspan on crony capitalism in the US

Naomi Klein "The Shock Doctrine" & "No Logo" interview